Nie wiem, jak Wy, ale ja wyjątkowo nie lubię chodzić do kosmetyczki na manicure. Na manicure zapisałam się tylko raz i efekt mnie nie poraził. Mimo że był to francuski manicure, moje paznokcie wydały mi się ordynarne: białe zakończenia płytek paznokciowych były zbyt wyraźne i za długie. Moje niezadowolenie wynikało również z tego, że kosmetyczka nie znała moich paznokci: nie wiedziała, jak rosną, i w którym miejscu najlepiej je spiłować zarówno wzdłuż płytki, jak i wszerz. Nie znała też moich preferencji, bo o nie nie zapytała.
Od tamtej pory decyduję się jedynie na domowy manicure. Oto mój sposób.
Domowy manicure krok po kroku
Najpierw zmywam lakier do paznokci, po czym myję ręce, bo nie lubię zapachu zmywacza ani uczucia, jakie pozostawia na płytce paznokciowej i opuszkach palców. Następnie nakładam na paznokcie odżywkę, którą wmasowuję w skórki i paznokcie. Parę minut później wcieram w paznokcie krem do rąk, który zmiękczy skórki i umożliwi mi ich szybsze wycięcie. Podważam skórki obrastające płytkę i usuwam je cążkami. Następnie biorę obcinacz do paznokci i skracam paznokcie do pożądanej długości. Wiem, że większość kobiet do skracania paznokci używa jedynie pilnika, ale to zajmuje zbyt dużo czasu, dlatego ja wspomagam się obcinaczem. Gdy paznokcie mają już idealną długość, wyrównuję je szklanym pilnikiem. Do wyrównania krawędzi i boków używam pilnika metalowego, który jest cieńszy, dzięki czemu ma do nich lepszy dostęp. Specjaliści radzą, żeby przesuwać pilnikiem po płytce tylko w jednym kierunku, co zapobiega rozdwajaniu się paznokci. Aby pozbyć się opiłków paznokci, można umyć ręce i ponownie wyszlifować końce płytek pilnikiem.
Zanim nałożę nową warstwę lakieru, pozwalam paznokciom odpocząć. Maluję je kilka godzin później, czasem nawet następnego dnia.
Zabieg powtarzam mniej więcej co dwa tygodnie, jednak paznokcie wymagają drobnych poprawek już po kilku dniach.
Wy wolicie chodzić do kosmetyczki na manicure czy robić je same? Jaki jest Wasz sposób na domowy manicure?
Dodaj komentarz